O pomiarze czasu podczas treningów lekkoatletycznych

Jak trenuje lekkoatletki przez dwadzieścia lat, tak takiego skarbu jeszcze nie miałem jakim okazała się Aneta. Przyszła do mnie, chudzinka w szarej koszulce, włosy czarne związane w kitek, kosmyki włosów zawsze odgarniała za lekko odstające uszy. Przyszła i stwierdziła, że chce zdobywać medale.

Pomiar czasu pokazał kto jest najlepszy

pomiar czasuDziewczyny, które już trenowały spojrzały na Anetę dosyć sceptycznie. Mirka spytała się czy ma swoje kolce, na co Aneta powiedziała, że jeszcze się nie dorobiła. Posłałem Kasię do kantorka, żeby przyniosła dyżurne, najlepiej z nowymi kolcami, gdyby tamte się obluzowały. Aneta pierwszy raz miała biegać na profesjonalnej nawierzchni. Na rozgrzewce wyglądała trochę tak, jakby była z gumy, czy kauczuku bo odbijała się gwałtownie. Dziewczyny tamtego dnia ochrzciły ją zajączkiem, bo na tartanie po prostu kicała. Robiliśmy okresowy pomiar czasu, sprawdzaliśmy ile udało się zejść, ile zbliżyć do rekordu szkoły. Aneta stanęła w blokach, przygotowała się i ruszyła. Biegła na sto metrów tak szybko, z taką techniczną precyzją, że nas wszystkich zamurowało. Zatrzymała się kilkanaście metrów za linią mety. Krzyknąłem do Kasi, która odpowiedzialna była wtedy za pomiar czasu na mecie, żeby mi powiedziała jaki jest wynik. Ona zaskoczona podała mi równowartość rekordu powiatu dla szkół ponadgimnazjalnych. Pozwoliliśmy odsapnąć Anecie i poprosiłem o ponowny pomiar czasu, tym razem stałem obok Kasi. Aneta biegnąc po raz drugi, precyzyjnie wyrównała rekordy.

Dziewczyny śmiały się, że z tego powodu, że jest taka lekka, wiatr ją unosi i stąd takie dobre wyniki. Żarty, żartami, ale pomiar czasu to rzecz święta, nieomylna. No tym sposobem, Aneta zaczęła rozsławiać imię szkoły, później powiatu. Dzisiaj jest na topie.